Spakowani w małe plecaki wypakowane do granic możliwości docieramy na lotnisko. Na miejscu okazuje się, ze nie możemy zabrać na pokład nic płynnego większego niż 100ml… Dawno nie leciałem samolotem… Nawet margarynę nam kazali zostawić:/. Dobra, zostawiamy szampon, rzeczona margarynę oraz polówkę żubrówki i krupniku kupione na przywitanie. Przeszliśmy kontrole, oczywiście bramka musiała zapiszczeć, kiedy przechodziłem i mnie macali. Kupiliśmy w wolnocłowym te same trunki, tyle, ze po 0, 7 i po złodziejskiej cenie. Po chwili okazało się, ze nasz samolot jest spóźniony, na szczęście tylko 15 minut, (o czym nie raczyli powiedzieć).